Praca w hotelu – wywiad XXIII

Moją rozmówczynią jest Magdalena która swoją karierę zaczęła od prestiżowego hotelu Intercontinental w Warszawie.

BC: Czy obawiała się Pani wymogów pięciogwiazdkowego hotelu?

Magdalena: Tak, jak najbardziej, biorąc pod uwagę to że był to mój debiut. Znalazłam anons w gazecie, bo jeszcze wtedy były takie czasy. Miała to być praca na akord, w renomowanym hotelu dla VIPów.

BC: Czy praca pokojówki jest naprawdę pracą w której nie jest wymagane doświadczenie? Czy zdarzały się osoby, które miały aż tak tak „lewe ręce”, że nie potrafiły posprzątać samodzielnie pokoju hotelowego?

Magdalena: Jeśli chodzi o doświadczenie to absolutnie nie! Byłam całkowicie zielona jak weszłam do pierwszego pokoju. Nabywa się je z czasem. Trzeba być zdyscyplinowanym, bardzo sprawnym fizycznie i sprytnym. A do tego jeszcze jest potrzebne tak zwane „zacięcie”, coś co cię motywuje do pracy. W moim przypadku były to pieniądze. W 2014 roku płacili 10 zł za mały pokój i 12 złotych za większy. Porównywalnie teraz jest to ok 13 zł za mały pokój.

Oczywiście, że zdarzały się osoby które kompletnie się do tego nie nadawały. Zazwyczaj te, które się przyjaźniły pomagały sobie nawzajem. Raporty (spis pokoi do sprzątania w danych dniu) nigdy nie były dzielone sprawiedliwie, wiec ta która szybciej skończyła pomagała słabszej. Zdarzały się dziewczyny, które nie potrafiły założyć poprawnie poszwy na kołdrę. Bywały takie co jeden pokój sprzątały półtora godziny, gdzie normą jest 30 minut.

BC: Z jakiego typu zabrudzeniem należy się liczyć w pokoju w luksusowym hotelu? Co było najczęściej brudne, pamięta Pani jakieś ekstremalne przypadki? Czego nie cierpiała Pani sprzątać? A było coś co sprawiało Pani satysfakcję?

Magdalena: Goście najczęściej pozostawiali coś więcej niż tylko odciski palców. Paznokcie, włosy i ustroje biologiczne są normą. Zakrwawione podpaski na biurku przy rzeczach spożywczych. Zużyte prezerwatywy na telewizorze. Kał w odpływie na prysznic. Potłuczone szkło, resztki jedzenia, brudna pościel i ręczniki. Zauważalne jest to, że stan pokoju zależy od narodowości gościa! Najlepszymi gośćmi są Niemcy. Czyści, porządni i hojni. Do tego grona można tez zaliczyć pilotów. W ich pokojach zawsze było czysto a napiwek schowany tak, żeby znalazła go tylko pokojówka (na przykład w podszewce na poduszkę).

BC: Jak wyglądał uniform pokojowych? Jak Pani się w nim czuła, był wygodny czy raczej krępował ruchy?

Magdalena: Uniformy były dobrze skrojone. Dobierał je krawiec. Każda pokojowa miała swój numer w pralni. Po pracy zdawało się uniform i rano pobierało czysty. Była to jasno-szara sukienka z białym dopinanym kołnierzykiem i białym fartuszkiem w pasie. Czarne buty. Zawsze beżowe rajstopy. Włosy spięte. Zakaz kolorowych paznokci.

BC: Czy wasza prezencja była kontrolowana przez Supervisora? Można było sobie pozwolić na luz (np sprzątanie bez fartuszka albo z rozpiętą sukienką?) Czy za takie przewinienia coś groziło oprócz upomnienia?

Magdalena: Absolutnie, żadnego luzu. To była szkoła życia. Nieodpowiednie rajstopy trzeba było zmienić. Nieodpowiednie paznokcie trzeba było zmyć. Lekki makijaż i schowane wszystkie tatuaże. Nie było kar za wygląd. Były za nie przychodzenie do pracy. 

BC: Ile pokoi sprzątała Pani w ciągu dnia? Czy w przypadku nie wyrobienia normy zostawało się po godzinach?

Magdalena: Normą dzienną (w raporcie) było 13 – 14 pokoi. To było zależne od obłożenia hotelu oraz ilości pokojowych danego dnia. Często zdarzało się ze pokojowe nie przychodziły do pracy. To automatycznie zwiększało ilość pokoi a raport takiej pani zawsze był rozdzielany zazwyczaj dla chętnych i szybkich. W czasie sezonu moim rekordem było siedemnaście pokoi. Pokojówki pracują od 8:00 do 15:30. Kto się nie wyrobił zazwyczaj zostawał dłużej

BC: Jak długo trwało szkolenie nowej pracownicy do momentu kiedy mogła samodzielnie sprzątać pokoje?

Magdalena: Szkolenie i jego długość jest kwestią indywidualną. Zazwyczaj trwa ono trzy dni. W tym czasie pokojowa uczy się wszystkiego od podstaw. To ile wyniesie z takiego treningu zależy nie tylko od osoby szkolonej, duże znaczenie ma osoba szkoląca. Jeżeli nie przekaże swojej wiedzy, pokojowa uczy się na poprawkach. Trzeba wiedzieć jaki płyn jest do czego. Co robi się w jakiej kolejności, bo to tez istotne. Co gdzie leży w pokoju (na przykład notes, długopis, woda). Osoba szkoląca zazwyczaj jest szybka i dokładna. Bywa że nowa dziewczyna trzeciego dnia jest zdolna sama oddać raport. Bywają takie, które i po miesiącu się nie odnajdywały .

BC: Czy zdarzały się nieporozumienia między pracownicami, na przykład podkradanie rzeczy z wózka albo donoszenie na siebie?

Magdalena: Ponieważ Intercontinental jest dużym hotelem, magazyny i pralnia ulokowane są w połowie budynku. Bardzo długo czeka się na windę. Nawet pół godziny. I tu zaczyna się problem. Mianowicie: pożyczanie z wózka koleżanki. Dzieje się tak w każdym hotelu. Szampon, herbata, czy kawa to jeszcze nie problem. Za moich czasów hotel miał olbrzymi deficyt pościeli. Nie było takiego dnia, żeby jej nie zabrakło. Trzeba było biegać i szukać. Dlatego największym problemem były kradzieże pościeli. Stąd skargi, donoszenie i nieporozumienia. Zazwyczaj nigdy nie wiedziałaś kto cię okradł. Wózek stoi na zewnątrz a ty jesteś w pokoju. Bywały też takie sytuacje, gdzie ktoś zapakował się „na full” a dla Ciebie nie zostało nic. Więc trzeba było chodzić „po prośbie”. Jeśli tak się nie dało, musiał interweniować Koordynator albo Supervisor. 

BC: Za co najczęściej cofał supervisor? Czy to były rzeczy poważne czy raczej złośliwość? Była to osoba pomocna czy raczej taka której należało się bać?

Magdalena: Jeżeli chodziło o poprawki i cofanie, to jest to sprawa indywidualna. Wszystko zależało od sprawdzającego. Każda była wyczulona na co innego. Jedna na łóżko, druga na odkurzanie a inna na łazienkę. Im większy staż, tym mniej poprawek. Nie dlatego ze zostało Ci odpuszczone – to kwestia współpracy z daną osoba. Ale bywały tez takie sprawdzające, że nawet i ja miewałam problem z szybkim zakończeniem pracy. Sprzątałam trzy pokoje przez trzy i pół godziny. Przyczepiła się do wszystkiego. Trzeba było zrobić absolutnie wszystko. Żeby sprawdzić wannę niektórzy się w niej wręcz kładli. Wszystko musiało być perfekcyjne. Niekiedy odniosłam wrażenie ze specjalnie nas cofają do tej jednej kropki na blacie.

BC: Co jest najbardziej obciążającego fizycznie w tej pracy? Ścielenie łóżek i wynikające z tego problemy z kręgosłupem czy może pchanie hotelowego wózka? Czy sprzątanie łazienek odbywało się na kolanach?

Magdalena: Myślę, że największą zmorą pokojowej jest wózek. Zazwyczaj jest on przeładowany.. Pomimo próśb i upomnień rzadko kto się dostosowuje z prostej przyczyny: nikomu nie chce się biegać po kilka razy. Tak więc sterta brudnej bielizny zazwyczaj sięga pod sam sufit. Wbrew pozorom łóżko nie jest trudne do pościelenia, trzeba tylko opracować najlepszy dla siebie sposób. Trzeba zachować standardy. Ładnie naciągnięte prześcieradło, z odpowiednią zakładką w rogach. Poduszki do rogów. I naciągnięta poszwa. Całe mycie podłogi w łazience odbywało się na kolanach. Zresztą nie tylko to. Wciskanie prześcieradła pod materac również.

BC: Wracając jeszcze do tego rygoru. Jak radziły sobie dziewczyny które chciały jakoś podkreślić swoją urodę nosząc mundurek? Wymieniały się rozmiarami aby założyć ten nieco krótszy? Układały włosy albo ryzykowały z makijażem? Miało to jakikolwiek sens, skoro po ośmiu godzinach pracy byłyście brudne, spocone i zmęczone? Czy goście w ogóle zwracali na was uwagę?

Magdalena: Sukienki nie były długie. Do kolan i ogólnie wszystkie ładnie w nich wyglądałyśmy. Strój był schludny i dobrze dopasowany. Dziewczyny które chciały się wyróżnić nie pozostawały z nami długo. Nie było sensu próbować. Jedyne co było dopuszczalne to sztuczne rzęsy. Była olbrzymia rotacja, codziennie był ktoś do szkolenia.

Goście zwracali na nas uwagę. Byli tacy co próbowali zaprosić Cię do pokoju. Raz miałam przypadek gdzie gość dał mi sowity napiwek i zostawił numer telefonu tylko dlatego ze spotkał mnie na korytarzu. Był wymagany uśmiech na twarzy w stronę gościa. Zawsze „dzień dobry”, najlepiej po angielsku. Ten kto nie znał języka, uczony był odpowiednich zwrotów, żeby nie przynosić wstydu.

BC: Czy zdarzyły się Pani jakieś wpadki jak na przykład wywrócenie się na korytarzu, zniszczenie czegoś w pokoju, wpadnięcie na gościa?

Magdalena: Na szczęście nie zdarzył mi się żaden wypadek ani zniszczenie mienia. Na gości zatem wpadałam notorycznie. Zwykłe „przepraszam”, uśmiech i tyle. Jakoś miałam to szczęście, że trafiałam naprawdę na sympatycznych ludzi.