Praca w hotelu – wywiad XXIV

Dzisiejszą moją rozmówczynią jest Agnieszka która pracowała między innymi w hotelu Ritz-Carlton w Wiedniu. Zapraszam do czytania:

BC: Pracowała Pani w hotelu który zdecydowanie należy określić luksusowym. Czy obawiała się Pani wymogów sprzątania w pięciogwiazdkowym hotelu? Czy wszystko musiało być w pokoju „od linijki”? Każdy detal był ważny, czy najważniejsza była nieskazitelna czystość?

Agnieszka: Na samym początku obawiałam się wymogów, ponieważ przez cały swój okres pracowałam w różnych hotelach, i jeśli chodzi o wymogi to między hotelami 3 gwiazdkowymi a 5 gwiazdkowymi jest bardzo duża przepaść. W hotelach które znajdują się w najdroższej części Wiednia wszystko musiało być idealnie, łóżko pościelone od linijki, nie mogło być nawet najmniejszego zagięcia jeśli chodzi o prześcieradło, kołdrę, poduszki czy samą narzutę na łóżko, narzuty musiały być sprawdzane za każdym razem kiedy się sprzątało pokój, zasłony musiały być idealnie ułożone, na szkoleniu pokazywano nam do którego momentu powinny być przesunięte, łazienki to był priorytet, odpływy codziennie wyciągane i myte, nie mogło być ani jednej smugi, już nie wspomnę o tym żeby gdzieś był kamień

BC: Czy w takim hotelu wymagane jest doświadczenie? Czy osoba z ulicy, z ogłoszenia, z chęcią do pracy sobie poradzi? Czy zdarzały się osoby które miały aż tak tak „lewe ręce”, że nie potrafiły posprzątać samodzielnie pokoju i szybko rezygnowały albo z nich rezygnowano?

Agnieszka: Właśnie to mi się podobało w Wiedniu, że w przeciwieństwie do Polski, tam do pracy brali osoby które chciały pracować. Wiadomo, w pierwszej kolejności patrzyli na jakiekolwiek doświadczenie, ale nie był to warunek konieczny, ponieważ za każdym razem, każda nowa osoba miała szkolenie i pracowała jeden, dwa a czasem trzy dni z bardziej doświadczoną osobą. Bardziej patrzono na język, czy dana osoba będzie wstanie się porozumieć z recepcją, gościem albo osobą dowodzącą, ale jeśli ktoś znał tylko angielski, to też bez problemu dostał pracę.

Zdarzały się osoby, które już po pierwszym dniu rezygnowały, nie radziły sobie z presją czasu, przeważnie były to osoby które pierwszy raz miały do czynienia z taką pracą. Rzadko kiedy personel dowodzący rezygnował z kandydatki, ponieważ najważniejsze było, czy ktoś chce pracować; okres adaptacyjny trwał do dwóch tygodni.

BC: Jakie zabrudzenie pokoju było normą? Do czego z punktu widzenia pokojówki należało się po prostu przyzwyczaić? Brudne toalety? Rozlane napoje? Porozrzucane elementy higieny intymnej?

Agnieszka: W tych hotelach nie było żadnej normy jeśli chodzi o zabrudzenie, ponieważ byle kto w nich nie nocował. Jak przystało na porządnych klientów, pokoje raczej były standardowo ubrudzone bez jakiś dziwnych rzeczy.

BC: Czy noszony w hotelu uniform przeszkadzał w pracy? Czy był to dla Pani dyskomfort? Czy w jakichś sytuacjach można było pozwolić sobie na trochę „luzu” jak na przykład zdjęcie fartuszka czy rozpięcie sukienki? Można było stosować makijaż albo malować paznokcie? Były pokojowe które chciały w jakiś sposób „podkreślić” swoją urodę?

Agnieszka: Uniform był szyty na miarę i był z materiału uniwersalnego który układał się na ciele tak, że przy czynnościach nie przeszkadzał. Jeśli chodzi o ten tak zwany luz, to owszem można było sobie pozwolić jak szliśmy na przerwę obiadową ale jak wychodziliśmy już na pokoje, to w pełnym stroju bo w każdym momencie mogła wejść menadżer, spotkać dyrektora albo gości.

Jeśli chodzi o sam makijaż, to nie był on zabroniony, ale musiał być naturalny, paznokcie natomiast lekko za opuszek w naturalnych odcieniach. Zdarzały się „gwiazdy”, ale zaraz miały zwracaną uwagę przez menadżer, chcąc pracować, każda z nas musiała się dostosować do reguł.

BC: Za jakie błędy była Pani cofana do pokoju? Czy zdarzało się Pani rzeczywiście czegoś nie posprzątać, czy to były naprawdę detale na które mało kto by zwrócić uwagę?

Agnieszka: Bardzo rzadko byłam wracana do pokoi, starałam się wykonywać swoją pracę tak, żeby każdy był zadowolony. Nasza pani menadżer dobrze znała swoja ekipę i miała do nas zaufanie. Wystarczyło że weszła do pokoju, rozglądnęła się i od razu wiedziała czy wszystko jest zrobione tak jak powinno, ale czasem zdarzały się wpadki, przeważnie były to czajniki bądź ekspresy o których dziewczyny zapominały żeby sprawdzić

BC: Jak bardzo jest to praca obciążająca dla organizmu? Wiele dziewczyn żartuje że housekeeping to zamiennik siłowni. Czy trzeba sprzątać na kolanach? Czy trzeba mieć dużo siły aby pchać hotelowy wózek? Czy bolą ręce i kręgosłup od ścielenia łóżek? A może nogi od ciągłego chodzenia?

Agnieszka: W takiej pracy chyba najbardziej cierpi kręgosłup, ale też nie tak od razu, tak naprawdę dopiero po kilku latach wychodzą z nim problemy. Przeważnie jest to od podnoszenia grubych materacy – w hotelach powyżej 4 gwiazdek materace są już naprawdę dobrej jakości, są masywne i wysokie, przeważnie o wymiarach 200/200, prześcieradła nie są na gumkach, więc trzeba z każdej strony podnieść materac i zrobić tak zwana zakładkę, do tego dochodzi też kołdra. Dużo osób cierpi również z powodu detergentów jakimi są sprzątane łazienki, dwa razy do roku są sprzątania gruntowne czyli od sufitu po wykładzinę, włącznie z odkamienianiem łazienek, więc trzeba się ich trochę nawdychać. Jeśli chodzi o wózki hotelowe to tragedii nie ma, przynajmniej w tych hotelach w których pracowałam, były dość lekkie i łatwe w prowadzeniu.

BC: Przy tej ilości detali, ile pokoi dziennie Pani sprzątała? Ile mniej więcej czasu zajmował standardowy pokój pobytowy a ile wyjazdowy? Był jakiś limit czasu? Czy jeśli nie wyrobiłaby się pani ze swoim raportem do końca dnia pracy musiała Pani zostać po godzinach (i sprzątać aż wszystkie pokoje będą zrobione)?

Agnieszka: Dla mnie plusem sprzątania w tak luksusowych pokojach było właśnie to, że tam menadżerowie nie stawiali na ilość ale na jakość, dlatego każda z nas miała maksymalnie 8 pokoi na 8 godzin pracy. Jeśli chodzi o czas sprzątania to nie dzieliliśmy pokoi na wyjazdowe i na pobytowe. Każdy pokój musiał być zrobiony tak samo,  jedynie czym się różniło, to tym że w pokojach pobytowych nie zmienialiśmy pościeli codziennie, ale jeśli zauważyliśmy że na przykład jest brudna poduszka albo prześcieradło to miałyśmy obowiązek zmienić tą pościel. Standardem również było to, że co dwa dni była wymieniana pościel w pokoju gości pobytowych, ręczniki natomiast jeśli były rzucone na podłogę to wymieniałyśmy. Przy pokojach pobytowych musiałyśmy również sprawdzać dodatki w łazienkach oraz przy strefie jadalnej dokładać na przykład herbatę czy kapsułki do ekspresu. W hotelach 5* rzadko kiedy ktoś się nie wyrabiał ze swoją listą, ale oczywiście zdarzały się sytuacje, że pokoje pobytowe zostawały (bo akurat gość wtedy był w pokoju, spał albo wywieszał czerwoną kartę żeby nie przeszkadza), wtedy takie pokoje zostawały dla dziewczyny z popołudniowej zmiany do zrobienia.

BC: Czy po wejściu do pokoju widać kto w nim przebywał? Jakie pokoje są najbardziej brudne? Zajmowane przez kobiety czy mężczyzn? Przez osoby młode czy w średnim wieku, biznesmenów? A może najbardziej brudziły dzieci albo rodziny z dziećmi?

Agnieszka: Wchodząc do pokoju od razu można było stwierdzić kto w nim przebywa i powiem szczerze, że najbardziej brudne pokoje to pokoje kobiet. Wszędzie ubrania porozrzucane, buty, łazienki to katastrofa, rozsypane kosmetyki, pełno włosów, prostownica, istny „armagedon”. Najczystsze pokoje mieli zawsze mężczyźni – wszystko powieszone w szafie, buty ułożone, a w łazience wszystko stało w jednym miejscu, niektórzy nawet mieli zaścielone łóżka czego o kobietach nie można było powiedzieć. Osoby starsze również zawsze łóżka zaścielone i wszystko ułożone na swoim miejscu. 

Rodziny z dziećmi to wiadomo, dodatkowe łóżeczka, zabawki ale jakiejś tragedii nie było.  Dodam jeszcze na koniec, że jeśli chodziło o napiwki to również panowie oraz osoby starsze byli bardziej hojni niż kobiety i rodziny.