Jak pisała jedna z migrantek z Ameryki Południowej
kiedy jesteś młody, jesteś bardziej arogancki [w sposobie ubierania] dlatego musisz iść na zakupy w mundurku
Przyznam, że nigdy tego tak nie odbierałem. Poza jednak pozytywnym aspektami które przytaczały Kolumbijki czy Peruwianki o niebrudzeniu swoich ubrań, że wstyd to kraść a każda praca jest wartościowa, jedna z nich przytacza swoją historię:
Zmusili mnie to noszenia jasnoniebieskiego uniformu rano, a o 6 wieczorem miałam ubierać ciemnoniebieski. Każdy uniform miał dopasowany fartuszek w tym samym kolorze. Pani gdy wysyłała mnie poza dom mówiła „Idź w uniformie, po co masz się przebierać”.
Polskie emigrantki twierdzą jednak że Panie lubią w ten sposób upokarzać.
Chcą się czuć wielkimi Seniorami. Dużo kremów, perfum, obwiesić się zlotem.
J. z którą odbyłem ciekawą rozmowę pamięta:
Pracowałam przez 6 lat, mieszkanie miało 350 m kwadratowych a mieszkały tam tylko 3 osoby i 2 male pieski. Pierwszy raz założyłam ten uniform ,uczucia miałam strasznie mieszane ,nie czułam się komfortowo
W swoich mundurku wychodziła również poza dom, ale z nie powodu przymusu:
Z mojego punktu widzenia, nie ma czasu się przebrać i szybko wychodzi się z pieskami.
Podobnie wypowiadały się także emigrantki z Ameryki Południowej.
A. z kolei wiedziała o uniformach, ale wspomina te czasy miło:
Moje pierwsze wrażenie było dobre, nie zdziwiło mnie to, ze będę musiała je nosić, gdyż z góry to zakładałam. Było to wtedy dla mnie nowością ale i tez normą ktorą trzeba było spełnić. Panstwo z bogatych domów zawsze uzasadnia noszenie uniformów jako „ochronę przed brudem” ale w moim odczuciu chodziło tez o coś innego. Wydaje mi się, że Państwo czuło się „dowartościowane” tym, ze ma kogoś w uniformie kto im „służy”. Muszę jednak dodać, ze w moim przypadku praca w owym domu była bardzo przyjemna, zawsze traktowano mnie z szacunkiem i doceniano moja pracę.
Z. dwa lata temu pracowała pracowała w bogatej pod-madryckiej rezydencji:
Miałam kilka rodzajów mundurów: do sprzątania, podawania do stołu i po południu jeszcze inny zakładałam. To była tradycja w tym domu. Podawano na tacach srebrnych. Na tace kładziono serwetę haftowana [podczas posiłków] stałam w drzwiach i obserwowałam czy komuś coś brakuje, podchodziłam z tacą srebrną i serwowałam. Podawałam tez telefon, śniadanie i kolacje. Lubili trunki, opijali się,było ze zostawiali za sobą dość brudno. Palenie papierosów,popiół roztrzepany tu i tam, rozlana woda na stole,pełno okruszyn. Cały czas o coś prosili, kawa, piwo, wino, woda.