W opracowaniu Los nuevos vascones autorstwa José María Pérez Bustero przytacza historię jednej z pracownic:
W pozostałe dni (oprócz wolnych) jestem w mundurku. Señora zmusza mnie do noszenia go kiedy wychodzę z nią na rynek nosić jej torby. A w domu, kiedy jest uroczystość podaje do stołu w czarnej sukience z białym kołnierzykiem i czepkiem.
Stefania Salvino w książce Per minestra e per libro. Donne migranti dall’est e pratiche di transnazionalismo przywołuje opowieść gosposi zatrudnionej we Włoszech:
To była bardzo brudna robota. Nie byłam przyzwyczajona do robienia tego rodzaju rzeczy. Schudłam, bo nie mogłam jeść. Na Ukrainie pracowałam w szkole z dziećmi, tutaj musiałam pucować brudne łazienki, prać brudne ubrania, czyścić wszystko. Nie miałam dla siebie pokoju. Spałam na korytarzu. To mnie upokorzyło, sprawiło że czułam się okropnie. Kładziesz się spać a rano o ósmej musisz być już w fartuchu, wszystko ma być umyte i wyprasowane aby móc przynieść im kawę do łóżka.
Jak czytamy w książce The case of women migrants from Dominican Republic:
Wszystko było inne, przylatujesz z innego klimatu, praca którą wykonujesz jest zupełnie inna, nosisz mundurek o którym nie pomyślałabyś w domu.. właśnie to zastajesz. Płakałam jak sobie nie wyobrażasz. Czułam się jak by mu się wszystko zwaliło na głowę, Nigdy wcześniej nie nosiłam stroju służącej, a oni oprócz tego przywołują cię swoim dzwoneczkiem…
Za to w pracy doktorskiej Networks of Opportunity and Obligation: Ecuadorian Migrant Domestic Workers and Their Transnational Families jedna z dziewczyn imieniem Pilar opisuje swoją historię:
Byłam z tą rodziną, która traktowała mnie dobrze przez ponad osiem lat. Przez pierwsze dwa lata musiałam nosić uniform. Pewnego dnia szefowa przyszła i powiedziała: Pilar, musisz to włożyć każdego ranka i być gotowa do pracy. Zobaczyłam mundurek i wzięłam go. Zaczęłam płakać. Nawet skoro studiowałam trochę w Ekwadorze, muszę założyć uniform jak służąca. Powiedziałam do siebie: „to nie możliwe, to się nie dzieje”. Dla mnie to było ogromne upokorzenie, mimo, że się go spodziewałam.
Stowarzyszenie Alberta w swoim wydawnictwie La historia de la inmigración: una nueva narración desde la fractura del tiempo y el desamparo del sueño cytuje wypowiedź jednej z pomocy domowych zatrudnionych w Madrycie:
To mnie zabolało, po pierwsze zmuszają cię noszenia uniformu, przynoszą ci go a ty stoisz jak wryta, patrzysz w lustro i myślisz „co na Boga tutaj robię”. Ale musisz to zrobić, twoje nastawienie się zmienia, a fakt, że pracujesz w mundurku nie jest brakiem szacunku do ciebie, ale zachowaniem reguł które tutaj obowiązują.
Użytkowniczka forum Kafeteria o imieniu fikulina podzieliła się swoją interesującą historią:
Pracowałam we Włoszech. Dom jak z „Dynastii”, miałam mundurek – na każdy dzień tygodnia w innym kolorze. Marmurową kuchnię (30 metrów) sprzątałam 3 dni na kolanach myjąc szczoteczką podłogę. Odkurzanie 2x dziennie (rano i wieczorem). W domu mieszkały 4 osoby (rodzice i dwoje dzieci), ubrania zmieniali kilka razy dziennie – 3x w tygodniu robiłam pranie a w sobotę 9h prasowałam. Majtki i skarpetki tez były do prasowania.
Inna użytkowniczka, wesolobylo pracowała za to w Hiszpanii:
Lata temu postanowiłam wyjechać do Hiszpanii za praca.Nieświadoma na co jadę.Seniora zakwaterowała mnie w piwnicy, pokój z łazienką. Miałam sprzątać,prać, gotować, prasować. Pierwsze starcie – powiedziałam, że do mycia kibla to są w Europie szczotki, a nie ręczne mycie. Starcie drugie – obrałam swoją letnią, domową długą sukienkę do pracy, Seniora zaprowadziła mnie do szafy i kazała ubierać się w jej strój. Jak dla mnie, osoby wysokiej, te kuse, szyte na Peruwianki fartuszki były miniówami na maxa. I moim końcem pracy u Seniory. Chodziłam w tym jeszcze przez tydzień
Z kolei ellek zapamiętała:
mnie jedna babka wkurza tym ze zamiast szczotką każe mi kibelek szorować ręcznie gąbką, zostawia mi też male karteczki poprzylepiane po całym domu z napisami: wytrzyj tu