Stało się. Za nami pierwszy sezon Devious Maids. Oto kilka moich przemyśleń na temat przedostatniego jak i ostatniego odcinka.
W odcinku 12 dowiedziałem się, jaką zołzą jest Peri. Cała historia z wypadkiem (poprzedni odcinek) tylko pokazuje jej prawdziwą naturę, której nie wybieli w żaden sposób sprowadzenie synka Rosie z Meksyku w tym epizodzie. Moim zdaniem, było to tylko po to, aby rozdzielić Spence’a i pokojówkę.
Zoila bardziej dbała o swoje interesy niż o córki, nawet kiedy twierdziła, że robi to dla niej. Relacje między nią a Valentiną były od początku dziwne. A Valentina? Niech jedzie, nawet i do Afryki! Za uczuciem trzeba podążać, a nie dać się szantażować. Ciekawie dokąd ten bilet, który widzieliśmy w jednej z ostatnich scen trzynastego odcinka.
Odcinek jednak kończy się dość zaskakująco – przyznam nie spodziewałem się tego zamachu i w rezultacie utraty dziecka przez pracodawczynie Marisol.
Jeśli chodzi o sam finał… było to tylko potwierdzenie tezy – już od dwunastego odcinka była tak naprawdę wiadomo, że mordercą jest ojciec Remiego. Można by się zastanowić o czym będzie drugi sezon…
Co w drugim sezonie?
Widzę miejsce dla Rosie, przewiduje konflikt między panem a panią Spence i kto ma wychowywać dziecko Rosie, która ta siedzi niesłusznie oskarżona w więzieniu
Nie widzę miejsca dla Adriana, jej żony i ich domu – sprawa Flory jest zakończona.
Nie widzę także miejsca dla Marisol – wątek został domknięty, syn jest wolny.
Nie widzę miejsca dla Carmen – opuści ona na dobre Sama i zostanie fałszywą robiącą karierę żoną Alejandro.
Widzę miejsce dla Remiego i Valentiny – może razem odziedziczą jakiś majątek (np spadek po Genevieve) i sami będą zatrudniać służbę?
Nie widzę także mejsca do kolejnego morderstwa, chyba, że producenci mają chęć robić kopię pierwszego sezonu.
Co mi się nie podobało?
Podobnie jak w większości telenowel latynoamerykańskich, pokojówki pracę miały dość czystą. Co najwyżej ze ścierką gdzieś się przeleciały. Brakowało pokazania negatywów pracy – zmęczenia, sprzątania, całego brudu nie w wymiarze tylko relacji międzyludzkich.
Brakowało mi (wyjątek to Zoila i Valentina) uniformów służących, tak znanych z telenowel, na których się wzorowano. To byłoby ciekawe zobaczyć Rosie na co dzień krzątającą się w sukience i fartuszku. Ogólnie stroje kobiet pracujących w domu były jakieś takiego za bogate. Były one zbyt zadbane, wszystko były zbyt czyste.
Mam nadzieję, że zmieni się to w przyszłym sezonie. Tym samym to na razie ostatni post na tym blogu, dotyczący Devious Maids.