Jako pierwsza osoba z poza branży filmowej i recenzenckiej, ot jako zwykły bloger (mogę chyba siebie tak nazwać?) miałem zaszczyt obejrzeć najnowszy film Tarasa Tkachenki Gniazdo turkawki (międzynarodowa nazwa: „The Nest of the Turtledove”, ukraińska: „Гніздо горлиці”).
Film, który był oficjalnym ukraińskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, a także zdobywca nagrody na międzynarodowym festiwalu w Odessie nie jest typowym recenzowanym tutaj filmem. Tak, brak tutaj charakterystycznego kostiumu wokół porusza się ten cały blog. Jest jednak dla mnie ważny z innego powodu – wpisuje się on w tematykę imigracji z Europy Wschodniej do Włoch w roli pomocy domowej – a temat ten mniej lub bardziej fachowo opisywany był na moim blogu przez pryzmat artykułów naukowych do których miałem dostęp.
Główną bohaterką filmu jest Daryna (w tej roli rewelacyjna i niezwykle przekonywująca w swojej roli Rimma Zyubina), która wraca na Ukrainę po tragedii która wydarzyła się w jej pracy we Włoszech. Ale wróćmy do początku, tak samo jak film, który stanowi retrospekcję do wcześniejszych wydarzeń. Daryna rozpoczyna pracę opiekunki – badante i opiekować ma się Signorią Vittorią, starszą kobietą, matką dla której syn nie ma po prostu czasu. Signora jest od początku źle do niej nastawiona. Ważnym, ale i niezmiernie rzadko pokazywanym w kinie emigracyjnym aspektem jest nieznajomość języka. Oczywiście według zapewnień koleżanki (pełniącej rolę rekruterki – oczywiście nie za darmo) Daryna nauczy się jezyka szybko, bardzo szybko. Darynie doradza, że i tak najważniejszą rzeczą jest aby mówić za każdym razem „Si, signora”. Mimo że zatrudniona osoba nie będzie nic rozumieć i będą na nią krzyczeć (to jest tutaj całkowicie normalne!), ważne aby po prostu powiedzieć „Si” i dalej pracować. Tego się właśnie od służącej oczekuje.
Daryna pracuje jako badante (jak jest nazywa), ale jej praca bliżej ma do bycia colf, czyli pomocy domowej od absolutnie wszystkiego. Początkowe sceny pracy Daryny odzwierciedlają dokładnie to czytałem w fantastycznych opracowaniach Leny Näre czy też innych publikacjach dotyczących migracji.
Film dokładnie pokazuje na przykład, że we Włoskich domach nie używa się szczotek do czyszczenia toalety, ale robi się to samymi rękami (w rękawiczkach lub bez); ogólnie wymóg sprzątania na kolanach charakteryzować ma podporządkowaną rolę służącej.
Mimo późniejszej grzeczności (jedzenie przy jednym stole), pierwszym winnym kradzieży jest zawsze służąca. To właśnie wydarzenie doprowadza do późniejszych nieszczęśliwych wypadków. Ważnym elementem podkreślającym tragiczne losy Daryny jest muzyka, smutna smyczkowa muzyka, której autorem jest Stefano Lentini (znany raczej z muzyki do włoskich seriali telewizyjnych).
Film pozostawił mnie w zadumie. Zapadła mi najbardziej w pamięć scena kontaktu telefonicznego, kiedy w nocy używając własnej karty telefonicznej dzwoniła do domu, na Ukrainę. Przyłapana Daryna potrafiła wydukać ledwo parę słów. Dawno nie widziałem takiego przerażenia w oczach, który w dużej mierze wynikał nie tylko z tego, że zrobiło się coś, co może być uznane za złe, ale także z tego, że nie potrafi się tego wytłumaczyć nie znając języka.