Francuskie pokojówki

25 kwietnia 2015 roku w internetowym wydaniu francuskiego magazynu L”OBS pojawiła się historia Diamen, która mając 20 lat zatrudniła się do pracy jako służąca u bogatej paryskiej rodziny. Oto fragmenty artykułu (przetłumaczone przeze mnie), które pokazują jaki horror przeżyła:

W domu pracowała gospodyni i jeszcze jedna dziewczyna, miała na imię Valerie, ale Pani zmieniła jej imię na Maria, tak jak mi na Rosa. Pierwszego dnia przeżyłam szok. Gospodyni zabrała mnie do przymiarki uniformów. I podała mi też.. pieluchę. Powiedziałam: To jakiś żart? Ona odrzekła: „wcale nie”. Myślałam, że to był test. Aby sprawdzić, czy rzeczywiście będe posłuszna. Ale wtedy Maria wyjaśniła mi po co jest ta pielucha. Podczas długich prac domowych, „meble” stoją godzinami.

Nasza Pani nie chciała abyśmy korzystali z toalety na parterze (musielibyśmy iść na piętro dla służby) i stwierdziła że traci przez to zbyt wiele czasu. Dlatego pielucha była obowiązkowa. Tego dnia gospodyni napisała na nich nasze imiona, wraz z datą. Nie protestowałam. Byłam zbyt oszołomiona, żeby zareagować. Płakałam w nocy, gdy p oraz pierwszym ubrałam strój służącej, z rajstopami i pieluchami przez które nie mogłam chodzić. W kuchni nosiliśmy śliniaki aby nie plamić uniformów.

W Paryżu, pamiętam, musiałam wyjść do sklepu ubrana w uniform. Zeszłam do recepcji. Nikt się nie dziwił, że była tak ubrana, ani że przedstawiłam się jako Rosa.

W papierowej edycji pojawia się jeszcze więcej przerażających szczegółów:

Jesteśmy meblami. Tego właśnie Justine nienawidzi najbardziej. „Meble”, to znaczy, że stoją w imponującej sali jadanej rezydencji, jak posąg, podczas długich obiadów zorganizowanych przez Panią. W uniformie, którego ciasny kołnierzyk cię dławi i mrowią nogi.

Postanowiła nazywać mnie Dominique. Wiedziałam o u mundurku, ale Pani miała bzika na ich punkcie. Nosiłam różowy uniform do sprzątania, szary z białym rękawiczkami do stołu, nawet do wyjścia uniform był obowiązkowy – do spaceru z psem uniform był zielony.

Muszę wstać o siódmej rano i czekać aż córka zrobi kupę, aby po niej posprzątać. Następnie przychodzi do niej niania. Dziewczynka sika po całym mieszkaniu. Pani dzwoni po mnie, śmiejąc się: „Chodź i zobacz, Lili się zapomniała” i muszę wytrzeć podłogę bibułą – od czterech do pięciu razy dzienne.

4 comments

Dodaj komentarz